Ślub Pauliny i Mateusza
Z Pauliną i Mateuszem spotkałam się ostatniego dnia czerwca, kiedy słońce postanowiło schować się za zasłoną utworzoną z chmur. Nawet krople deszczu nie dały rady ostudzić gorącej temperatury tego dnia, a miłość unosząca się w powietrzu tylko tą temperaturę podkręcała.
Muszę się Wam przyznać, na błogosławieństwie jestem pierwszą z tych osób, które ukradkowo wycierają łzy. Jest to niesamowity moment, pełen wzruszenia, miłości, łez i równoczesnego śmiechu. Przy błogosławieństwie Pauliny i Mateusza poleciała nie jedna łza (i nie tylko moja ;).
Ślub odbył się w pięknym, drewnianym kościółku. Tablice z przykazaniami miłości dodawały mu uroku a śpiew dziewczyn sprawił, że te chwile były jeszcze bardziej wyjątkowe. Tata prowadzący Pannę Młodą do ołtarza, dziewczynki sypiące kwiaty, chłopiec niosący obrączki, miłość, wszędzie miłość… Tak, dobrze myślicie – ślub idealny.
Dodajcie do tego pierwszy taniec do jednej z moich ulubionych piosenek (Grease – You’re the one that I want), świadków i gości upaćkanych w błocie bo fotograf wymyślił sobie zdjęcia, na których skaczą oraz zespół, dzięki któremu goście nie schodzili z parkietu.
Paulino i Mateuszu – raz jeszcze dziękuję, że mogłam z Wami być w tym Wyjątkowym Dniu.